Prolog
Ziemia pod moimi stopami zadrżała. Rozłożyłam ręce na boki, żeby złapać równowagę i rozejrzałam się dookoła. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stało mnóstwo moich braci i sióstr, zrobiło się zupełnie pusto. Zostałam sama. Nigdy w swoim długim życiu nie czułam się taka samotna, a wiedziałam, że to dopiero początek; że samotność jest czubkiem góry lodowej, który wystaje ledwo ponad powierzchnię wody.
Silny wiatr poruszył białymi źdźbłami trawy. Kilka dojrzałych owoców spadło z Drzewa Mądrości. Jego białe liście zaszeleściły niespokojnie na gałęziach. Kolejny podmuch cisnął mi włosy na twarz. Podniosłam rękę, żeby odgarnąć je z oczu, kiedy ziemia ponownie się zatrzęsła. Tym razem nie zdołałam utrzymać się na nogach i upadłam, lądując na kolanach. Zanim zdążyłam się podnieść, rozległ się potężny grzmot i ziemia rozstąpiła się, a ja spadłam w dół.
***
Plecy piekły mnie, kiedy próbowałam rozłożyć skrzydła. Starałam się ze wszystkich sił, ale te jakby nie chciały mnie słuchać. Czyżby to również zostało mi zabrane? Czy wygnanie z najświętszego miejsca i brak możliwości powrotu nie były wystarczającą karą? Czy odebrano mi wszystko, co przypominałoby mi o domu?
Z każdą kolejną chwilą robiło się coraz ciemniej. Ostatnie promienie jasnego, ciepłego, tak dobrze znajomego światła, zostały pochłonięte przez czerń. Czerń, której towarzyszyła nieprzenikniona cisza. Zrezygnowałam z prób uwolnienia swoich skrzydeł. Zamknęłam oczy, poddając się grawitacji. Myślałam, że upadek potrwa zaledwie chwilę, ale od czasu kiedy po raz ostatni czułam pod stopami grunt, minęło ich już wiele. Myślałam, że będę krzyczała, że będę przerażona, a tymczasem spadałam w milczeniu, ogarnięta obawami, ale i spokojna. Tak jakby Ojciec dalej był przy mnie, choć wiedziałam, że już nigdy nie zobaczę jego oblicza; że jego głos już nigdy nie rozbrzmi w mojej głowie. Tak samo, jak nie zobaczę i nie usłyszę moich braci i moich sióstr. Świadomość tej straty bolała. Bolała tak bardzo, że niemal rozdzierała moje serce na pół. Ale zasłużyłam na to. Byłam nieposłuszna, postawiłam się Najwyższemu. Musiałam zostać ukarana. Musiałam...
Moje rozmyślania przerwał cichy szept. Pojawił się znikąd. Natychmiast otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. W dalszym ciągu otulała mnie chłodna szata ciemności. Wiatr szarpał moimi włosami i sukienką. Nie było tu nikogo poza mną. Ale po chwili usłyszałam kolejny szept, a potem następny. Ujrzałam małą, jasną plamkę, która z każdą sekundą robiła się coraz większa i większa. Do pojedynczego cichego głosu zaczęły dołączać kolejne. W końcu ogarnęła mnie kakofonia milionów dźwięków, jakich nigdy wcześniej nie słyszałam. Zamrugałam kilka razy i zanim zdążyłam się zorientować, ciemność została rozwiana, a ja leciałam prosto w kierunku zielonego, rozłożystego drzewa. Wyciągnęłam ręce przed siebie, chcąc złapać się za jakąś gałąź i zamortyzować swój upadek. Niestety, spadałam za szybko, przez co odbiłam się od kilku konarów, które z kolei nieco spowolniły mój lot. W ostatniej chwili udało mi się złapać za jedną z gałęzi, ale była zbyt słaba i nie utrzymała mojego ciężaru. Z głuchym łoskotem upadłam na ziemię. Uderzenie pozbawiło mnie tchu, więc łapczywie zaczęłam łapać powietrze, a potem się rozkaszlałam.
Przekręciłam się na plecy i spojrzałam w niebo. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Było po wszystkim. I choć wcale nie minęło tak dużo czasu, odkąd opuściłam Niebiosa, to czułam się tak, jakby moje dotychczasowe życie było jedynie snem. Pięknym snem, który pod koniec okazał się być koszmarem.
Podniosłam się z ziemi, wygładzając brudną i porwaną sukienkę. Zrobiłam krok do przodu, krzywiąc się przy tym nieznacznie. W Niebie nie było kamieni, które wbijały się w stopy. Wyszłam spod drzewa, a potem przedarłam się przez krzaki, które podrapały i porozcinały moją skórę i tak już poranioną przez gałęzie drzewa. Teraz nie stałam już na ziemi, ale na czymś zimnym, gładkim i twardym. Obok przechodzili ludzie, którzy obrzucali mnie ciekawskimi, zaniepokojonymi oraz jakimiś dziwnymi spojrzeniami. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Żadnego użalania się nad sobą, żadnego rozpaczania. Poradzisz sobie. Poradzisz - powtarzałam w myślach te słowa, jak mantrę.
Witaj ;) Przeczytałam i powiem, że bardzo mi się podobało! Przyjemnie się czyta i z niecierpliwością będę czekała jak historia potoczy się dalej. Czytając miałam milion skojarzeń (anioły to dość powszechny temat). Myślałam o różnych książkach i serialach jak np. seria Upadli oraz Supernatural, ale to nic złego. Koncepcja upadłych aniołów zawsze będzie mnie fascynowała więc z chęcią będę obserwowała Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo przyjemnie czytało mi się ten prolog! Świetnie napisane. Czuję, że będę tutaj częstszym gościem. Czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńsuper :D chcę więcej :D
OdpowiedzUsuńgratuluje świetnego początku ! Może z tego wyjść coś NAPRAWDĘ dobrego :D
OdpowiedzUsuńWitaj! Wpadłam tu przypadkiem, poszukując w przestworzach blogosfery jakiejś fajnej historii i zamiast "fajnej" znalazłam twoją. Kurczę, uwielbiam tematykę aniołów. Upadek Joelle opisałaś w bardzo intrygujący sposób. Wydaje się zwyczajny, wręcz komiczny, a jednak chyba najbardziej adekwatny. Bardzo mi się podobało. Piszesz bardzo ładnym stylem. Budujesz piękne zdania, nie mam żadnych zarzutów, nie było błedów więc wszystko chyba w porzadku. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. Zapowiada się bardzo interesująca historia. Od razu pójdę do pierwszego :)
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać ciągu dalszego tej historii, która intryguje zawzięcie czytelnika !?
OdpowiedzUsuńWitaj:) Prolog intrygujący i zachęca do dalszej lektury! Dzisiaj nie mam czasu czytać wiecej bo nie dość ze jestem na komie to nie bardzo mam czas, ale na pewno niedługo nadrobię! Proszę przy okazji informuj mnie o nowych rozdziałach, bo mimo obserwacji blog może mi się zapodziać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie wiem co mogę napisać więc pozostanę przy zwykłym "Wow " :D Prolog wyszedł ci całkiem nieźle a w dodatku twoje opowiadanie zawiera tematykę aniołów < Którą nawiasem mówiąc lubię > Dlatego też zaintrygowana lecę czytać kolejny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ! :)